Maj przyniósł mi wiele planów, radości i piegów na nosie. Zaczęłam myśleć nad podróżą życia, nad tym co chciałabym w swoim życiu zrobić, czego skosztować, co poczuć i zobaczyć. Wiosna tchnęła w moje małe serce radość. Poczułam jak to jest, cieszyć się z każdej drobnej przyjemności. Kocham maj i zapach kwitnących bzów. Myślę, że w pamięci, najbardziej wyraźnie, zapisze mi się ostatni dzień maja, dzień i noc. Niezwykłe ognisko u koleżanki. Chciałabym to powtórzyć z tymi samymi osobami, w tym samym miejscu.
W tym pięknym miesiącu towarzyszyły mi dwie kompletnie różne książki. Jedna z nich opowiada historię chłopca, który jako jedyny człowiek przeżył katastrofę statku płynącego z Indii do Ameryki Północnej. Dryfuje po oceanie w szalupie ratunkowej, mając za towarzysza śmiertelnie groźnego tygrysa bengalskiego. Druga zaś przedstawia dni i noce psychopatycznego masowego mordercy. W niesamowicie szczegółowy sposób opisuje popełniane morderstwa... Obie z tych książek w mniejszym lub większy sposób wpłynęły na moje życie. Życie Pi - Yann Martel nauczyła mnie kochać świat, każde stworzenie i każą roślinę. American Psycho - Bret Easton Ellis, po przeczytaniu tej książki na pewien czas wrócę do wegetarianizmu. (On zjadł jej mózg! Zagryzając serem!) Mimo wszystko obie książki niesamowicie mi się spodobały.
hmm... serem, ciekawe połączenie :)
OdpowiedzUsuńTo było obrzydliwe. Straszne. Niedobrze mi.
Usuń